czwartek, 4 lutego 2016

pączki parzone Lucyny Ćwierczakiweiczowej



 Przepis jest pracochłonny ale smak wynagradza nakład pracy:) Przepis znalazłam w książce "Jedyne praktyczne porady..." Lucyny Ćwierczakiewiczowej. Oryginalna receptura zawiera dawne jednostki miary. Powiem Wam, że przeliczenie na współczesne zajęło mi troszkę czasu;D

Składniki na 50 pączków

1,2kg mąki pszennej
3 szklanki mleka
pół kostki  świeżych drożdży (około 50-60g)
20dag cukru
10dag masła
15żółtek
10 białek
skórka cytrynowa
1/2 łyżeczki soli
50ml spirytusu + 50ml
powidła śliwkowe
smalec do smażenia (1kg)

Połowę mąki zalewamy dwoma szklankami przegotowanego mleka-zaparzamy mąkę.
W rondelku lekko podgrzewamy pozostałe mleko, dodajemy 4 łyżki mąki, łyżeczkę cukru i drożdże- mieszamy i odstawiamy do wyrośnięcia.
Wyrośnięte drożdże dodajemy do zaparzonej mąki.
 Żółtka ucieramy z pozostałym cukrem na puszystą masę, którą dodajemy do masy z drożdżami, dodajemy sól, ubite białka  i mieszamy do połączenia się wszystkich składników. Gotową masę pozostawiamy do wyrośnięcie na około 30 minut do godziny ( w zależności jak "ruchliwe" będą nasze drożdże).  Gdy dobrze wyrośnie dodajemy do niej otartą skórkę cytryny, 50ml spirytusu, , resztę mąki - wyrabiamy ciasto mimo, że wydaje się nam że jest rzadkie jak na ciasto drożdżowe. Ja zawsze liczę- 300  zagnieceń ciasta- wtedy dolewamy roztopione masło i zagniatamy jeszcze 300 razy (taka wypracowana metoda na napowietrzenie ciasta). Jeżeli ugniatamy mikserem lub Thermomixem- robimy to jakieś 5-8 minut maksymalnie. Gotowe ciasto odchodzi od miski i nie klei się do rąk.
Takie ciasto pozostawiamy by zaczęło rosnąć ale nie czekamy aż wyrośnie, bo z takiego ciasta trudno cokolwiek ulepić, dlatego jak tylko zacznie rosnąć zabieramy się za lepienie pączków . Nie wałkujemy ciasta ani nie rozciągamy! Urywamy kawałek ciasta, lekko spłaszczamy, nakładamy powidła i zlepiamy górę, formujemy kulkę i odkładamy na stolnicę posypaną mąką częścią (sklejoną do stolnicy). Pączki pozostawiamy do kolejnego wyrośnięcia, na około 40 minut.
Smalec roztapiamy w szerokim naczyniu , dodajemy do jeszcze zimnego 50ml spirytusu aby pączki nie wchłaniały tłuszczu, no i by zapach smalcu nie roznosił się po domu. Gotowy do smażenia tłuszcz ma 170 stopni- można łatwo sprawdzić jego gotowość wrzucając kawałek ciasta- jeżeli syczy i wypływa na wierzch- możemy rozpocząć smażenie. Zmniejszamy ogień  i wrzucamy pączki, ale nie za dużo- muszą mieć przestrzeń bo w tłuszczu urosną. Pieczemy z każdej strony około 3minut, do uzyskania brązowego koloru. Jeżeli będziemy mieli za duży ogień, pączki będą szybko ciemnieć ale w środku będą surowe, dlatego barwę regulujemy wielkością ognia.
Gotowe polewamy lukrem lub posypujemy cukrem pudrem.
Według Ćwierczakiewiczowej pączki należy zacząć robić o 14.oo by zdążyć na wieczór  na godz 21.oo :)
Ciasto drożdżowe ma to do siebie, że trzeba dać mu czas. Zbyt szybko wrzucone na tłuszcz będą twardawe, gniotowate, zaś przerośnięte oklapną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz